Prawy do lewego czyli czarny PR

Patrząc na to co dzieje się w mediach, postanowiłem napisać, małe co nie co, o mechanizmie jaki jest obecnie stosowany przez obie strony areny politycznej. Zaznaczam, nie jestem związany z którąkolwiek opcją – interesuje mnie tylko to co dotyczy samego zjawiska. Zacznijmy zatem od definicji – co to właściwie jest czarny PR?

 Czarny PR negatywna kampania – działania bądź posunięcia propagandowe, zwłaszcza manipulacyjne, prowadzące do zdyskredytowania przeciwnika

 I to powinno wyczerpać temat… Ale czy na pewno? Użycie takiego przekazu jest w sumie łatwe. Działamy tu zgodnie z zasadą ringu – kto bije szybciej, bije lepiej. Ale czy tak jest na pewno? Otóż nie, czarny PR jest niestety mieczem obosiecznym, a używając go należy zdecydowanie pamiętać o efekcie odbicia. I tu zaczyna się problem… My wylewamy, wy wylewacie, oni wylewają – tracimy w pewnym momencie kontrolę nad przekazem informacji. Jedyne co pozostaje, to sukcesywnie dostarczać kolejne PR-owe „szambowozy” pod drzwi konkurencji. Z tym, że jak napisałem – ten mechanizm jest mieczem o obosiecznym ostrzu… a łaska opinii publicznej jeździ na pstrym koniu. Naszej marce zagraża nie tylko odwet ze strony przeciwnika, ale i to w jaki sposób będzie postrzegana nasza inicjatywa. Nie jeden raz autorzy takiego działania dostawali rykoszetem i to nie od oponenta ale od opinii publicznej czy potencjalnych klientów (czarny PR to nie tylko zjawisko polityczne).

Reasumując – nie jestem zwolennikiem tego typu działań. Narażanie dobrego imienia i zaufania wyborcy czy klienta do marki osobistej lub korporacyjnej, to działanie z premedytacją na szkodę w/w. Oczywiście istnieje możliwość robienia tego przez tzw. osoby trzecie… ale internet to internet i zawsze będzie miał swoich szperaczy a powiązania zawsze można wykryć…